Nigdy więcej…

Po raz drugi w Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince pracowała grupa wolontariuszy z Niemiec i Kanady skupiona wokół organizacji Służba dla Pokoju „Znaki Pokuty”. Młodzi Niemcy i małżeństwo z Kanady pielą chwasty, czyszczą betonowe krzyże z mchu i porostów. W ten sposób chcą przekazać światu, a w szczególności narodowi polskiemu, zapewnienie – Nigdy więcej…

Ben swobodnie mówi po polsku. Ma 21 lat. Jest zafascynowany naszym językiem. 
– To nic, że jest trudny, nawet bardzo trudny. Wielu dziwi się, że władając niemieckim i angielskim uczę się języka narodu liczącego zaledwie niespełna 40 milionów. Nie rozumiem takiego myślenia. Jest mi ono zupełnie obce – mówi Ben.

Języka polskiego nauczył się podczas osiemnastomiesięcznego pobytu w Oświęcimiu, gdzie pracował w Międzynarodowym Domu Spotkań. W ten sposób odrabia służbę wojskową.
– W Niemczech każdy młody mężczyzna może odmówić służenia w armii. Służba dla Pokoju jest jedną z organizacji pozarządowych, które stwarzają taką możliwość. Wolontariusze pracują na terenie obozu zagłady w Oświęcimiu lub w jednym z Domów Opieki w Europie Zachodniej, opiekują się ludźmi starymi, częstokroć byłymi więźniami obozów koncentracyjnych, narkomanami, uchodźcami. W okresie letnim stowarzyszenie organizuje kilkanaście obozów letnich w różnych krajach świata – m.in. w Polsce, na Białorusi, w Czechach, a nawet USA, gdzie obecnie mieszka dużo Żydów. Podczas tegorocznych wakacji pracuje w korpusie Służby dla Pokoju „Znaki Pokuty” około 150 wolontariuszy z 12 krajów świata. W Treblince pracowało od 22 lipca do 4 sierpnia dziewięć osób. W czwartek, 26 lipca, obcokrajowcy spotkali się w bibliotece siedleckiego ratusza z dziennikarzami oraz polską młodzieżą. Byli bardzo otwarci. Z wielkim entuzjazmem mówili o swojej misji. Codziennie, dokładnie o godz. 12.00, przerywamy pracę na chwilę skupienia i medytacji. Tak czynią uczestnicy wszystkich obozów – mówi Ben.

Na terenie obozu w Treblince pielą chwasty, które wyrastają przy betonowych płytach, czyszczą porosłe zielonym mchem krzyże. Praca, jaką wykonają podczas dwutygodniowego pobytu, nie jest w ich misji najważniejsza. Wydaje mi się, że bardziej cenna jest ich dobra wola, chęć pomocy, otwarcie się na problemy Polaków, zainteresowanie kulturą naszego kraju.
– Wolontariusze mieszkają w szkole we wsi Wólka Okrąglik. Nie mają żadnych wymagań, choć warunki w małej szkole są iście spartańskie. Do sal lekcyjnych wstawiono materace, aby mogli odpocząć po pracy- mówi dyrektor Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, Edward Kopówka.

– Interesuję się historią. Bardzo się cieszę, że tu przyjechałam, bo niewiele wiedziałam na temat Treblinki – mówi Anna z Hamburga. Studiuje pedagogikę. Chce pracować z dziećmi. Od kiedy poznała historię i książki Janusza Korczaka, marzyła o podróży do Polski.

Miriam bez trudu przedstawia się w języku polskim. Jej mama jest Polką. Miriam ma niewiele ponad 20 lat. Ona również interesuje się kulturą żydowską.

– W gronie młodych wolontariuszy znalazło się małżeństwo w średnim wieku. Przyjechali do Treblinki aż z dalekiej Kanady. Ona jest dyrektorem szkoły dla rodzin pracowników korpusu ONZ, on wyemigrował do Kanady z Niemiec.
– Przed wojną moja rodzina mieszkała w Wielkopolsce. Dziś moja rodzina zapuściła mocno korzenie w Berlinie. Polska od dawna mnie interesowała, przecież leży zaledwie 80 kilometrów od Berlina -mówi mężczyzna. Z satysfakcją dodaje kilka prostych zdań po polsku. Naszego języka uczy się w polskim konsulacie w Kanadzie.

– Pracując na terenie byłego obozu dużo myślę o przeszłości. Bardzo poruszył mnie fakt, że dzień w którym hitlerowcy przywieźli pierwszy transport Żydów, jest dniem moich urodzin. Z pewnością wyjadę z Treblinki bogatsza, zmieniona. Własnymi przemyśleniami pragnę podzielić się z moimi uczniami – mówiła Kanadyjka.

Co Was skłoniło, aby przyjechać do Treblinki? Wielu waszych rodaków opala się teraz na hiszpańskiej lub włoskiej plaży – pytanie to ze strony polskiej młodzieży musiało paść podczas spotkania.
– Nie czujemy się winni za Holocaust, ale chcemy wziąć na siebie odpowiedzialność za dziś i jutro. Faszyzm, ludobójstwo, miliony poległych w II wojnie – to spuścizna, to brzemię, które przekazali nam nasi dziadkowie. Nie możemy powiedzieć – to nie nasz problem, my tego nie zrobiliśmy. Tak nie zbudujemy pokoju – mówi otwarcie Peter. Patrzy nam prosto w oczy, pytając wzrokiem, czy dobrze zrozumieliśmy jego przetłumaczone słowa.
– Bardzo trudno jest zmierzyć się z przeszłością swojego narodu, nawet gdy minęło ponad 60 lat. Niełatwo, bo jest to historia pełna nieludzkiego okrucieństwa… okrucieństwa, które było lub mogło być udziałem osób nam bliskich. Wiem, że mój dziadek w czasie II wojny światowej był żołnierzem. Walczył na Wschodzie. Nie opowiada o tamtych latach. Milczy. Ogromnie trudno jest mi zadawać mu pytania… – mówi szczerze Anna.
– Historię należy przyjmować obiektywnie, nie można negować czy też odrzucać udowodnionych faktów. Tylko taką drogą można zmienić świadomość narodu… Tylko w taki sposób można stać się lepszym – mówili młodzi Niemcy.

Polacy też muszą zmierzyć się z ciemnymi kartami naszej historii. Jest na nich nie tylko mord w Jedwabnem, ale również przemoc wobec cywilnej ludności niemieckiej w 1945 roku.

 

Bożena Luczewska-Matejek