Karczmarczykowie Rodzina

Sprawiedliwi z okolic Treblinki - Rodzina Karczmarczyków

Ewa Karczmarczyk

Dom Karczmarczyków 1935 r. Brzózka

Tadeusz Karczmarczyk

Tadeusz Karczmarczyk

Medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata przyznany rodzinie Karczmarczyków

Dyplom Honorowy przyznany rodzinie Karczmarczyków

SPRAWIEDLIWY: Tadeusz Karczmarczyk

Urodził się w 1922 r.; syn Tomasza (zm. 1945) i Ewy (ur. 1889, zm. 1973). Brat Stefana (ur. 1915, zm. 1983), Bolesława (ur. 1926), Haliny i Stefanii.
Medal otrzymał w 1996 r. wraz z matką Ewą i dwoma braćmi – Bolesławem i nieżyjącym wówczas Stefanem.
Tadeusz Karczmarczyk to taki gatunek człowieka, który mentalnie nie poddaje się upływowi czasu – zachował pogodne i bystre spojrzenie, żartuje i nie stara się martwić, czym nie potrzeba. Choć zbliża się do dziewięćdziesiątki, wciąż jest sprawny i nie brak mu zapału. To te cechy pomogły dwudziestoletniemu Tadkowi ocalić życie kilkorga znajomych Żydów.

Pochodzi z rolniczej rodziny, która w latach 40. dysponowała dziewięciomorgowym gospodarstwem. Gospodarstwo nie było duże, ale jak opowiada Tadeusz jego rodzina nie cierpiała niedostatku – U kogo był przednówek, to był – u nas nie było przednówku.
Chleba wystarczyło też, aby podzielić się z potrzebującymi. Była nimi grupa Żydów, którzy stracili dobytek uciekając przed Niemcami do strefy okupowanej przez Sowietów. Po uderzeniu Niemiec na ZSRR ludzie ci zostali zakwaterowani w jednej z izb niewielkiego domu Karczmarczyków. Kiedy latem 1942 r. rozpoczęła się eksterminacja Żydów z pobliskiego Stoczka, Kosowa Lackiego i Węgrowa, gospodarze postanowili udzielić pomocy swym lokatorom – najpierw Tadeusz wyprowadził ich ze strzeżonego domu, potem wraz z innymi członkami rodziny ukrył w gospodarstwie.
Dwójkę – Chanę i Joska Szczupakiewiczów – Tadeusz Karczmarczyk polecił na służbę do zaprzyjaźnionych gospodarzy, ukrywając fakt, że są Żydami. Pomagając w gospodarstwach, doczekali końca wojny.  W gospodarstwie Karczmarczyków przetrwała matka Chany i Joska – Chaja oraz jej siostra Aida Wróblewicz (po mężu Midziński). Karczmarczykowie pomagali również Mosze Szczupakiewiczowi, mężowi Chaji i ich najmłodszemu dziecku – Srulkowi. Srulek doczekał końca wojny, ukrywany jako przybrane dziecko w okolicach Stoczka. Z pomocy korzystał również Chaim, krawiec z Kalisza, który został zamordowany na kilka tygodni przed wycofaniem się Niemców.
Po wojnie Tadeusz utrzymywał kontakty z ocalonymi, którzy przez pewien czas mieszkali w Ostrowi Mazowieckiej. Tam poznał swoją żonę Reginę, która wróciła ze zsyłki z okolic Woroneża. Pani Regina przez całe życie układała piosenki. W jednej z nich opowiada tragiczną historię zesłania.
Małżonkowie zamieszkali w Brzózce, w rodzinnym domu Tadeusza. Zajmowali się pracą na roli. Spośród osób, którym pomagała rodzina Tadeusza, żyje Aida, czyli jak zwali ją Karczmarczykowie – Irka oraz Srulek. Regina i Tadeusz pozostają w kontakcie listownym i telefonicznym z Aidą. Kilka listów napisał do nich również Srulek.

UKRYWANY: Aida Midziński

Aida Midziński (z d. Wróblewicz). Urodziła się w 1921 r. we wsi pod Ostrowią Mazowiecką. Tuż przed wojną jej rodzina mieszkała w Małkini. Tam w 1939 r. doświadczyła niemieckich porządków i postanowiła przedostać się na stronę sowiecką (okupacyjna granica sowiecko-niemiecka przebiegała w odległości kilku kilometrów od Małkini, pozostawiając ją po stronie niemieckiej). Ucieczka się udała, niemniej Niemcy ograbili uciekinierów z całego dobytku. Po 22 czerwca 1941 r. rodzina Aidy nie miała dokąd wracać. Rozpoczęła tułaczkę, aż w końcu trafiła do Karczmarczyków do wsi Brzózka.
Aidę nazywano wówczas Idką. Polacy zwracali się do niej Irka. U Karczmarczyków znalazła się wraz z siostrą Chają, jej mężem Mosze Szczupakiewiczem, trójką ich dzieci – Srulkiem, Chawą i Joskiem oraz ojcem Icchakiem. Prócz nich u Karczmarczyków schronienie znalazła czteroosobowa rodzina o nieznanym nazwisku, od imienia głowy rodziny zapamiętana jako „Majory”.
Podczas pobytu u Karczmarczyków Idka robiła swetry na drutach, czym w części zarabiała na swoje utrzymanie. Dyskretnie pomagała w gospodarstwie – przy żniwach, wykopkach. Tadeusz wystarał się dla niej o dokumenty. Dostał je od dziewczyny, która miała zostać wywieziona na roboty do Niemiec. Idki/Irki nie cechowały semickie rysy twarzy. Dzięki temu po wklejeniu zdjęcia oboje poruszali się dość śmiało po okolicy, kilkakrotnie będąc zatrzymywani przez patrole niemieckie.
Po wojnie wraz z innymi ocalałymi członkami rodziny Aida mieszkała przez pewien czas w Małkini. W późniejszym okresie przenieśli się do Ostrowi Mazowieckiej, gdzie mieszkało liczniejsze skupisko Żydów. Stamtąd wyjechała do Wrocławia, gdzie wyszła za mąż. Wraz z mężem wyjechała do Izraela. Pracowała tam jako pomoc apteczna. Ma dwoje dzieci, wnuki.

UKRYWANY: Chaja Szczupakiewicz

Starsza siostra Aidy. W momencie wybuchu wojny miała trójkę dzieci: Chawę, Joska i Srulka. Do Karczmarczyków trafiła wraz z nimi i mężem Mosze (stąd nazywana była „Mośkową”, a wszyscy członkowie jej rodziny „Mośkami”). Ukrywała się w Brzózce u Karczmarczyków.
Po wojnie wraz z Aidą i dwójką ocalałych dzieci zamieszkała w Małkini, a później w Ostrowi, gdzie zajmowała się handlem. Współpracowała z grupą Żydów, którzy przeżyli wojnę i skupowali płody rolne i zwierzęta rzeźne w okolicach, by potem odstawiać je do rzeźni do Warszawy. Były to prawdopodobnie dostawy dla wojska. Jak uważa Tadeusz Karczmarczyk naraziła się konkurentom na jarmarkach i w niedługim czasie została zastrzelona przez umundurowaną grupę, kiedy wracała z targu z Zambrowa.
Chaja zginęła w 1946 r. na oczach Tadeusza Karczmarczyka, który ratował jej życie w czasie wojny. Tym razem nie udało mu się jej ocalić. – Odkręca się nazad do Zambrowa. Dała dwa kroki – pach! Z tyłu w łeb dostała, w głowę. Łomot w rów i leży. A nam?! „– Odjazd! Wyśta wolne”.

UKRYWANY: Mosze (Mosiek) Szczupakiewicz

Mosiek, mąż Chaji, przed wojną zajmował się handlem. W Brzózce początkowo pomagał rzeźnikowi. Przebywał u Karczmarczyków. Od jego imienia wszystkich członków jego rodziny gospodarze nazywali „Mośkami”. Został schwytany wraz z najmłodszym synem i zabity przez Niemców w nieznanych okolicznościach.

UKRYWANY: Chawa Szczupakiewicz

Córka Chaji i Mosze. Tadeusz Karczmarczyk umieścił ją jako pomoc domową w gospodarstwie we wsi Wilczogęby. Nazywana tam była Hanką. Po wojnie, kiedy mieszkała wraz matką w Małkini, związała się ze stacjonującym tam sowieckim lotnikiem, z którym wyjechała w nieznane. O jej dalszych losach nic nie wiadomo. Wg informacji, które ma Aida, Chawa mogła po wojnie trafić do Brazylii.

UKRYWANY: Josek Szczupakiewicz

Syn Chaji i Mosze. Podobnie jak Chawa został polecony przez Tadeusza Karczmarczyka do pomocy w gospodarstwie. Jako Józek, polski chłopak, którego rodzina straciła wszystko w pożarze, również trafił do wsi Wilczogęby. Pomagał w gospodarstwie samotnej kobiety, której mąż nie wrócił z wojny. Przeżył wojnę, jednak wkrótce po niej zachorował na cukrzycę. Zmarł w 1947 r. w szpitalu w Warszawie.

UKRYWANY: Srulek Szczupakiewicz

Syn Chaji i Mosze. Kiedy wybuchła wojna miał trzy miesiące. Został schwytany wraz z ojcem i odstawiony do Stoczka. Karczmarczykowie długie lata byli przekonani, że nie żyje. Okazało się jednak, że kilkuletni Srulek został przygarnięty przez nieznane osoby i przeżył wojnę. Mieszka w USA. Z Karczmarczykami skontaktował się w l. 90. listownie.

UKRYWANY: Icchak Wróblewicz

Ojciec Aidy i Chaji, dziadek Chawy, Joska i Srulka Szczupakiewiczów. Nie przeżył wojny. Jego losy są nieznane.

UKRYWANY: Chaim

W pamięci Karczmarczyków pozostał jako krawiec z Kalisza. Nie znają jego personaliów. Prawdopodobnie uciekinier z transportu do Treblinki lub przesiedleniec, którego Niemcy tak jak i innych Żydów wysiedlili z rodzinnego miasta włączonego do Rzeszy. Ukrywał się w okolicach wsi Brzózka w lasach i po gospodarstwach, szyjąc odzież w zamian za pomoc. Wspierała go, dostarczając żywność i schronienie, rodzina Karczmarczyków. – Wpadał nocami – opowiada Tadeusz Karczmarczyk. – I wiele razy w tej piwnicy w alkierzu siedział, w stodole siedział.
Chaim, słysząc nadciągający front, postanowił ruszyć do rodzinnego miasta. Został zadenuncjowany na stacji kolejowej w Sadownem, pojmany i zabity przez Niemców.

Historia ukrywania

Przez ok. rok, do lata 1942 r., rodzina Karczmarczyków ze wsi Brzózka kwaterowała dwie rodziny żydowskie: „Mośków” (Wróblewiczowie i Szczupakiewiczowie) i „Majorów”. Obie rodziny tułały się, nie mając się gdzie podziać. Przynajmniej jedna – Mośkowie – straciła mieszkanie, uciekając w 1939 r. na sowiecką stronę granicy. Po wejściu Niemców na tereny, które w okresie IX 1939 – VI 1941 pozostawały w okupacji sowieckiej, sytuacja tych ludzi się odmieniła i prawdopodobnie nie mieli dokąd wrócić.

Wg Tadeusza Karczmarczyka Żydzi zostali do nich skierowani przez urząd gminy w Stoczku (obecny powiat węgrowski, kilka kilometrów od Brzózki). Wspólne mieszkanie zbliżyło gospodarzy i ich żydowskich lokatorów. Kiedy więc Niemcy rozpoczęli planową akcję likwidacji Żydów, Karczmarczykowie postanowili pomóc. Rodzina „Majorów” uwierzyła obietnicy Niemców i opuściła wieś, udając się do getta w Kosowie, które wkrótce zlikwidowano. „Mośkowie” zostali w Brzóze.

Nie udało się ustalić losów najstarszego z rodziny „Mośków”, Icchaka Wróblewicza. Zapewne zginął, podobnie jak Mosze (Mosiek) Szczupakiewicz (zięć Wróblewicza), którego zastrzelono w Stoczku. Wówczas zaginął także kilkuletni syn Mośka Srulek. Przy życiu pozostała jego żona Chaja (córka Icchaka), dwójka jej dzieci – Chawa i Josek oraz siostra Chaji – Idka (Aida).

Rodzina Karczmarczyków też była dość liczna, siedmioosobowa. Ich niewielki drewniany dom stał nieco na uboczu, co pozwalało na pewną dyskrecję. Sama wieś natomiast – otoczona lasem – nie była zbyt często odwiedzana przez Niemców.

W rodzinie prym wiodła i decydowała matka, Ewa Karczmarczykowa. W przygotowanie kryjówek zaangażowali się najbardziej starsi synowie: Stefan i Tadeusz. W relacji przygotowanej dla Yad Vashem wylicza je Idka: pierwsza to było w małym pokoiku pod kufrem, druga kryjówka to była w kopcu, gdzie się przechowuje kartofle na zimę, co szczury skakali po mnie po głowie, trzecia kryjówka to była w szopie, gdzie przechowywali drewno na zimę, czwarta to była w stodole pod sianem, a jeszcze jedna to była na strychu.

Do dziś w domu Tadeusza Karczmarczyka zachowała się rzecz unikalna – wejście do pierwszej z kryjówek (patrz zdjęcia). Przygotowując ukrycie, Tadeusz wywiózł pięć furmanek ziemi wyrzucanej przez okno do ogródka. Mogła ona zmieścić osiem stojących osób. Dzięki niej Idka i Chaja ocaliły życie, kiedy dom przeszukiwali Niemcy. Podobna jama ziemna znajdowała się w stodole.

Sprytny i operatywny Tadeusz Karczmarczyk wystarał się dwojgu dzieciom Chaji – Joskowi i Chawie – o służbę w gospodarstwach we wsi Wilczogęby nad Bugiem. Przebywali tam jako Polacy do końca wojny. Byli odwiedzani przez Tadeusza, który wyprawiał się tam z Idką bądź z Chają.

Dopiero po wojnie okazało się, że wał, którym biegła droga do Wilczogąb, służył za kryjówkę kilku innym Żydom. Tadeusz cytuje słowa braci Kielmana i Joska, których poznał w Ostrowi: – To wyśta szli nam nad głowami, a my pod wałem mieszkali. My pod tym wałem bylim i kolacja była zawsze u Wycecha Zygmunta, u Stefana.

Tadeusz w czasie wojny miał zostać wywieziony na roboty. Przebywał już w obozie etapowym w Warszawie, skąd dzięki staraniom matki został zwolniony. Postanowił jednak nie marnować okazji i poprosił pewną dziewczynę, która nie miała tyle szczęścia, aby oddała mu swoje dokumenty: – A ten dowód to ci potrzebny?, zapytał. Opatrzył ausweis zdjęciem Idki i dzięki temu mógł się z nią w miarę swobodnie poruszać.

W czasie wojny sąsiedzi domyślali się, że u Karczmarczyków przebywają Żydzi. Byli tacy, którzy chcieli ten fakt potwierdzić, jednak jak twierdzi Tadeusz – wieś była solidarna i nie wydało się. Urodzona po wojnie córka Tadeusza słyszała od starszych mieszkańców wsi słowa, którymi ostrzegano jej babkę, Ewę Karczmarczykową: – „Kaczmarcycko co robicie!” A babcia tylko oczy spuszczała w ziemię i szła dalej.

Chaja i Idka starały się pomagać Kaczmarczykom. – Na pole chodzili i kosilim zboże, one odbierały, wiązały snopki. A i kartofle kopali. I na polu wiele razy jak było ciepło, to nocowali – wspomina Tadeusz. Kobiety potrafiły zachowywać się na tyle pewnie, że Niemcy, którzy pewnego razu przejeżdżali przez wieś w poszukiwaniu Żydów nawet nie zwrócili na nie uwagi, gdy wraz z Ewą Karczmarczykową kopały kartofle.

Praca – pomoc w gospodarstwie i w robotach polowych, mielenie na żarnach, tkanie na krosnach, robienie swetrów i szycie – była jedyną formą zapłaty, jaką mieli do zaoferowania ukrywani. W podobnych sposób odpłacał się Chaim, krawiec, który prawdopodobnie wyskoczył z wagonu jadącego do Treblinki i ukrywał się w okolicach Brzózki. Obszywał gospodarzy, również Karczmarczyków – patrząc na kurtkę, którą uszył Tadeuszowi, jego praca musiała mieć powodzenie. Skrojona z fasonem kreacja, z oryginalnie uszytymi plecami, stanowiła sznyt ówczesnej mody.

W tym czasie Karczmarczykowie i Żydzi, którym udzielali pomocy, dobrze wiedzieli jaki los zgotowali „podludziom” Niemcy. Obóz zagłady w Treblince dzieliło od Brzózki kilkanaście kilometrów. – Jak cicho było, wiater z tamtej strony, wrzask, pisk było słychać, skamłanie ludzi. Krzyczeli: – Ratunku, ratunku, ratunku!

Chaim, który zdołał uchronić się przed śmiercią w komorach gazowych Treblinki, nie doczekał końca wojny. Krył się w różnych miejscach, również w zabudowaniach Kaczmarczyków, w dołach po ziemniakach, dokąd bracia Karczmarczykowie zanosili mu jedzenie. Latem 1944 r., słysząc odgłosy nadciągającego frontu, postanowił ruszyć do rodzinnego miasta. Jego nadzieja, że Niemcy są zaaferowani odwrotem i nie zwracają uwagi na Żydów, okazała się złudna. Na stacji kolejowej w Sadownem został zadenuncjowany i w efekcie dopadli go żołnierze. Torturowany, zdradził swoich opiekunów, podając nazwiska, szczegóły kryjówki pod domem i imiona dwóch Żydówek, które tam przebywały. Przed wyjazdem spotkał się z nimi i pożegnał, one wręczyły mu na drogę swoją fotografię.

Niemcy postanowili wykorzystać jego informacje. Doszło wówczas do najgroźniejszej sytuacji, jaka przytrafiła się Karczmarczykom. Wiele zawdzięczają przytomności umysłu sołtysa, któremu dwaj żołnierze rozkazali zaprowadzić się do domu wskazanego przed śmiercią przez Chaima. Sołtys głośnym stuknięciem drzwi zasygnalizował niebezpieczeństwo i celowo poprowadził Niemców do innej izby, dając tym samym czas na ukrycie się Chaji i Idce. Szybko ukryły się pod podłogą, a Ewa Karczmarczykowa zasunęła właz kufrem. Niemcy ostukując podłogę kolbami karabinów, skrzyni nie odsunęli.

Idka i Chaja przeżyły. Przeżyli także Karczmarczykowie.

Po wojnie Chaja, Idka, Josek i Chawa zamieszkali w Małkini. Chaja, szukając środków do życia, zaczęła handlować bimbrem, którego każdą ilość można było sprzedać sowieckim żołnierzom. Z jednym z nich związała się Chawa – razem wyjechali z Małkini, do dziś nie ma pewności co do jej losów. Pozostali członkowie rodziny przeprowadzili się do Ostrowi, gdzie mieszkała większa grupa Żydów. Chaja nadal zajmowała się handlem, teraz skupując głównie zwierzęta rzeźne i płody rolne. Prym w ocalałej grupie Żydów wiodło kilku mężczyzn, którzy sami obawiając się poruszać po terenie, zatrudniali w tym celu zaufanych Polaków, m.in. Tadeusza Karczmarczyka.

Obawy były uzasadnione, bowiem w 1946 r. Chaja Szczupakiewicz została zastrzelona. W następnym roku zmarł jej chory na cukrzycę syn Josek. Idka, która wówczas została sama, wyjechała z resztą Żydów z Ostrowi do Wrocławia. Tam wyszła za mąż i z mężem powędrowała do Izraela. Wiodła tam dość skromne życie. Z Karczmarczykami pozostała w kontakcie listownym.

W kilkadziesiąt lat po wojnie okazało się, że przeżył również Srulek. Odnalazł się w USA i również napisał list do Karczmarczyków. – Przysłał nam kilogram cukru, kaszy mannej kilo i chyba ryżu kilogram, on myślał, że i teraz taka bieda. I dziękuje, że się u nas przechował – relacjonuje Regina Karczmarczyk, żona Tadeusza.

Opracował: Rafał Zubkowicz (na podstawie wywiadu z Tadeuszem Karczmarczykiem, przeprowadzonego dla Muzeum Historii Żydów Polskich-www.jewishmuseum.org.pl)