Pamięci Sinti i Romów

Pamięci Sinti i Romów

Dwa stowarzyszenia skupiające Romów (Stowarzyszenie Romów w Polsce i Związek Romów w Polsce) planują wybudowanie upamiętnienia w Treblince. W związku z tym, że sprawa jest ogólnopolska a nawet europejska, inicjatywę w tej sprawie, według dyrekcji Muzeum, winna przejąć Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie,  jako instytucja państwowa. Warto przypomnieć, że 24 października 2012 r. w Berlinie odsłonięto pomnik Sinti i Romów pomordowanych przez niemieckich nazistów. Znajduje się w parku Tiergarten, obok uczęszczanej przez miliony turystów alejce, która łączy Bramę Brandenburską z gmachem Reichstagu.

Pomnik kształtem nawiązuje do studni, stawu, dużej kałuży, czy olbrzymiej misy napełnionej wodą. Jego twórcą jest izraelski rzeźbiarz Dani Karavan, mający obecnie 82 lata.
Sam autor chciał, aby kształt nawiązywał do kręgu, w którym Romowie zasiadali podczas spotkań, ponieważ okrąg to także dla nich symbol równości. Misa ma ciemne ściany, co sprawia wrażenie, że nie widzimy jej dna i wydaje nam się nieskończenie głęboka. Ma ona symbolizować cierpienia ofiar jak i tych, którym udało się przeżyć Ludobójstwo. W środku rzeźbiarz umieścił betonowy w metalowym obramieniu trójkąt, symbol obozów koncentracyjnych. Takie trójkąty o różnych kolorach i literach nosili na pasiakach więźniowie nazistowskich obozów. Na nim zawsze ma leżeć świeży kwiat, symbol pamięci i życia. Co pewien czas trójkąt ten chowa się w głąb misy pozostawiając pustkę również w kształcie trójkąta. Na brzegach misy wyryto lakoniczny wiersz „Ausch

witz” Santino Spinellego, włoskiego artysty romskiego pochodzenia: „Zapadnięta twarz / zgaszone oczy / zimne wargi / cisza/ rozdarte serce/ bez oddechu/ bez słowa / bez łez”. Niestety wiersz jest mało czytelny przy pulsującej i przelewającej się wodzie w zamkniętym obiegu.

 Przed wejściem na teren monumentu zapisano w kilku językach historię Ludobójstwa Sinti i Romów, przez nich samych określane jako Porajmos, czyli Pochłonięcie.
W 1933 roku, po dojściu Hitlera i nazistów do władzy, rozpoczęło się systematyczne wykluczanie z życia społecznego ludzi ze względu na ich religię, pochodzenie, orientację seksualną czy sposób, w jaki żyli. Nakazano również prześladowanie Sinti i Romów. Zakazy znacznie ograniczyły ich życie i pozbawiały podstaw egzystencji. W końcowym etapie rozpoczęto ich fizyczne prześladowania, przymusową sterylizację, a w końcu ludobójstwo. Fizyczną likwidację Sinti i Romów Niemcy planowali równolegle z Zagładą Żydów. Pierwsze decyzje nazistowskich „badaczy rasy” zapadły już w połowie lat 30. Stwierdzono wówczas, że „Cyganie są zagrożeniem dla niemieckiej rasy” i zalecono ich eksterminację. Plan zaczęto realizować praktycznie. Na mocy ustaw norymberskich Sinti mieszkających w Rzeszy pozbawiono obywatelstwa i wykluczono z życia publicznego, rozpoczęto także program przymusowej sterylizacji. W podbitej przez Hitlera Europie tak samo jak Żydów zamykano ich w gettach.  Pod koniec 1942 roku szef SS Heinrich Himmler zdecydował, by traktować ich na równi z Żydami i deportować do obozów koncentracyjnych i zagłady, gdzie mordowano ich w komorach gazowych. Szacunkowe dane mówią, że zamordowanych ich od 300 000 do 1 500 000 osób w całej okupowanej Europie.
Niemcy, jak i cała Europa, Ludobójstwa Sinti i Romów długo nie chcieli przyjąć do swojej pamięci. Historycy tematem zaczęli zajmować się kilkanaście lat po wojnie w latach 60.
Dopiero jednak w 1982 roku, dwa lata po strajku głodowym grupy Sinti na terenie dawnego obozu w Dachau, socjaldemokratyczny kanclerz Helmut Schmidt oficjalnie uznał Ludobójstwo Sinti i Romów. Mimo to Niemcy nigdy nie wypłacili ocalałym żadnych odszkodowań.
Budowa pomnika w Berlinie trwała ponad 10 lat. Opóźnienia spowodował m.in. spór między Romami a niemieckim rządem o to, czy na pomniku może znaleźć się słowo Cyganie – używali go naziści, a Romowie uznają je za obraźliwe (dotyczy to głównie j. niemieckiego). Problemem był także protest Jeniszów, grupy etnicznej, którą podczas wojny także poddano eksterminacji, choć poza wędrownym trybem życia nie miała nic wspólnego z Sinti i Romami.
– To pomnik, który jednocześnie porusza serce i rozum. Każe nam spojrzeć w ciemną powierzchnię wody, morze niemych łez. A jednocześnie stawia przed nami lustro, w którym widać nieskończoną głębię żalu – powiedziała odsłaniając pomnik kanclerz Angela Merkel. Atmosferę powagi miejsca, a wręcz grozy wytwarza muzyka dochodząca z głośników umieszczonych na drzewach wokół monumentu. Obok symbolicznej misy, na wypolerowanych granitowych płytach wyryto napisy miejsc, w których ginęli Romowie i Sinti. Znajdują się tu również napisy: Treblinka i Siedlce. Warto byśmy o tym pamiętali.

Romowie w Treblince

Romów na terenach polskich okupowanych przez Niemców prześladowano na równi z Żydami. Początkowo przesiedlano ich do gett, skąd trafiali do Treblinki. Niezależnie od tej akcji mordowano ich w miejscach, gdzie napotkano tabory. Przykładem może być powiat Ostrów Mazowiecka, gdzie tylko niewielką liczbę Romów przywieziono do obozu śmierci. Na terenach Leśnictwa Orło koło Małkini ukryło się około 300 osób. Na skutek denuncjacji Niemcy dokonali obławy, w wyniku której część ukrywających się zabili na miejscu, schwytanych wpędzili na pokrytą wówczas cienkim lodem rzekę Bug. Lód załamał się i Romowie utonęli. Akcji tej dokonała obsługa Treblinki. W podobny sposób postąpiono z innymi Romami w okolicy, m.in. w Zarębach Kościelnych, Nurze, Małkini, Broku i Wyszkowie [J. Ficowski, Cyganie na polskich drogach, Wrocław – Kraków, 1985, s. 117–118, 125–126.]
Wiadomo też o transportach Romów do obozu śmierci. Jankiel Wiernik wspominał o trzech transportach: „Raz przybył transport Cyganów spod Warszawy. Było ich 70. Nędzni i biedni. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Przywieźli ze sobą trochę brudnej bielizny, marne gałgany, no i siebie. Gdy weszli na plac, ucieszyli się bardzo. Myśleli, że znajdą się w zaczarowanym pałacu. Nie mniej jednak ucieszyli się ich oprawcy. Wykończyli ich tak samo jak Żydów. Po kilku godzinach cisza. Zostały tylko trupy” [J. Wiernik,, Rok w Treblince, Warszawa 1944, s. 18]. Drugi transport, liczący kilkaset osób, przyjechał jako tabor konwojowany zaledwie przez dwóch strażników. Zarówno Romowie, jak i ich strażnicy nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. „Wtem brama otwiera się i wprowadzają około 100 Cyganów [był to już trzeci transport Romów – przyp. autora] – około 200 mężczyzn, reszta to kobiety i dzieci. Za nimi na furmankach – cały ich dobytek. Brudne łachmany, porwana pościel i inne nędzne rzeczy. Przybyli oni prawie bez straży. Tylko dwaj Ukraińcy w niemieckich mundurach prowadzili ich. Ci dwaj, którzy z nimi przyjechali, nie byli również świadomi całej prawdy. Chcieli wszystko formalnie załatwić i otrzymać pokwitowanie. Nie wpuszczono ich nawet do obozu. Z sarkastycznym uśmiechem przyjęto ich zadania. Ubocznie od Ukraińców dowiedzieli się, że przywieźli ofiary do obozu śmierci. Zbledli, nie uwierzyli i znów dobijali się do bramy. Wtedy Sztabsscharführer wyszedł, podał im zamkniętą kopertę. Z tym odjechali. Cyganów, jak wszystkich, zagazowano i spalono. Byli oni z Besarabii” [J. Wiernik,, Rok w Treblince, Warszawa 1944, s. 31-32]. – napisał Jankiel Wiernik. Franciszek Ząbecki, kolejarz na stacji w Treblince, widział, jak skierowano z Małkini wagon z Romami do obozu pod eskortą czterech żandarmów [F. Ząbecki, Wspomnienia dawne i nowe, Warszawa 1977, s. 43, 91] Richard Glazar również był świadkiem przybycia transportu z Romami: „Nie było transportów – kilka przyjechało w lutym, jakieś resztki ludzi z paru miejsc, a potem zwieźli kilka setek Cyganów. Ci byli naprawdę biedni. Nie mieli ze sobą nic. Tymczasem wszystkie rzeczy z magazynów – ubrania, zegarki, okulary, buty, laski, garnki, bielizna – zostały zapakowane i wysłane. Nigdy przedtem nie było tam tyle miejsca. Trudno mi opisać nasze uczucie, kiedy okazało się, że nic nie zostało. Musi pani zrozumieć, że te rzeczy były uzasadnieniem naszej egzystencji. Jeśli nie było już więcej rzeczy, którymi mogliśmy się zająć, nie było powodu, żeby utrzymywać nas przy życiu. W dodatku po raz pierwszy byliśmy głodni. Żarcie obozowe było niejadalne, a ponadto było go za mało (300 gramów czarnego chleba i talerz wodnistej zupy dziennie). W czasie tych sześciu tygodni, kiedy nie było transportów, straciliśmy bardzo dużo na wadze oraz mnóstwo energii. Wielu zaczęło chorować, szczególnie na tyfus. A to wszystko przez niepokój, który wzrastał z każdym dniem, brak jedzenia oraz ciągły strach przed Niemcami, których ogarniała coraz większa panika, porównywalna do naszej”[G. Sereny, W stronę ciemności. Rozmowy z komendantem Treblinki, Warszawa 2002,s.183]. Inny więzień, Szymon Goldberg, zapamiętał: „Cyganów zabito ze 2 000. Oni strasznie się rzucali i krzyczeli. Chcieli kabiny rozbić. Po ścianach się drapali do okienek, które były wysoko, wybijali takie zakratowane okienka. Niemcy strzelali do nich, powchodzili na dach, okienka pozabijali i podusili wszystkich” [Dokumenty i materiały z czasów okupacji niemieckiej w Polsce. Obozy, opr. N. Blumental, Łódź 1946. s. 181.]
Wiadomo, że Romów rozstrzeliwano obok karnego obozu pracy. Obecnie nosi ono nazwę Miejsca Straceń. Prawdopodobnie Romowie po zorientowaniu się, iż są na terenie obozu śmierci, próbowali się bronić. Niemcy zmienili więc taktykę. Obok karnego obozu pracy przygotowano doły, a Romów poinformowano, iż założą tu swój obóz przed dalszą drogą. Przygotowana grupa strażników dokonywała wówczas egzekucji, rozstrzeliwując najpierw mężczyzn. Należy przyjąć, iż na terenie Treblinki zamordowano minimum 1 000 Romów, w tym i Romów pochodzących z Niemiec, nazywanych Sinti [M. Burba, Treblinka. Ein NS Vernichtungslager im Raahmen der „Aktion Reinhard”, Gottingen 1995, s. 29.]

Romowie w siedleckim getcie
Od 23 maja 1942 r. rozpoczęto przesiedlanie do getta zamieszkałych w powiecie siedleckim Romów. Wyznaczono im czas do 15 czerwca 1942 r. i nakazano noszenie na prawym rękawie białej opaski z literą „Z” w liliowym kolorze. W Siedlcach i okolicy zatrzymała się część ludności romskiej, która od 10 do 31 grudnia 1940 r. była deportowana do Platerowa i Sarnak. Transporty te liczyły ponad 500 osób, a pochodziły z ziem wcielonych do Rzeszy. W ciągu 1941 r. przesiedlono do Siedlec niemieckich Sinti z Kolonii i okolicy, m.in. z Hürth. Liczbę przebywających w getcie Romów określa się co najmniej na 326 osób [APS, Zbiór afiszy okupacyjnych powiatu siedleckiego (Zarządzenie nr A67/42 z dnia 23 maja 1942 r.); M. Zimmerman, Rassenutopie und Genozid, die nationalsozialistische Lösung der Zigeunerfrage, s. 278–283; Pismo proboszcza parafii katedralnej do ks. kanonika dziekana dek. siedleckiego z dnia 19 sierpnia 1942 r.; J. Kuligowski, Liczebność mieszkańców Siedlec, stan z dnia 1 X 1940,

„Prace Archiwalno-Konserwatorskie na Terenie Województwa Siedleckiego”, nr 10, 1997, s. 212.]
Po likwidacji zasadniczej części getta, która miała miejsce 22-24 sierpnia 1942 r., na terenie miasta przebywali jeszcze Żydzi i Romowie. Z wcześniej wybranych osób w liczbie około 600 utworzono tzw. małe getto, nazywane Drojkiem. Znajdowało się ono w trójkącie ulic Sokołowskiej, Asłanowicza i 11 Listopada. Ludzi tych wykorzystywano do „prac porządkowych” po likwidacji getta. W następnych dniach do małego getta, po zapewnieniu przez władze niemieckie osobistego bezpieczeństwa, zgłosiło się około 1 500 Żydów, którzy przeżyli w ukryciu likwidację. Ukonstytuował się nowy Judenrat, na czele którego stanęli mgr Hersz Ajzenberg oraz dwaj członkowie – Mosze Rotbajn (kierownik urzędu pracy) i Anatol Goldberg (kierownik aprowizacji). Utworzono ambulatorium, którego szefem został jedyny ocalały żydowski lekarz – Balfor. Powstała również policja, która zajmowała oddzielny domek i pełniła funkcje wartowniczo-porządkowe. Komendantem jej został Rubinstein, a po nim funkcję tę przejął Abraham Gessler.
„Niemcy na przynętę zostawili małe getto, do którego ludzie, widząc, że się już masowo nie zabija, zaczęli ściągać, ulegając pogłoskom, że najgorsze już przeminęło i że się jakoś przetrwa. Życie ma swoje prawa i na terenie tego małego getta otworzono stragany z artykułami żywnościowymi i starzyzną. Handlowano czym się dało przez druty. Za łachy, obuwie, naczynia i Bóg wie co jeszcze dostawało się chleb, kartofle i w ogóle coś do jedzenia” [E. Karpiński, Wspomnienia z okresu okupacji,

Biuletyn ŻIH, nr 1, 1989, s. 74.] – wspomina Emil Karpiński. Liczbę stłoczonych w małym getcie ocenia się na 1 500 – 3 000 osób. Byli tam nie tylko siedleccy Żydzi, ale i uciekinierzy błąkający się w okolicach miasta, a pochodzący z innych miasteczek oraz Romowie. Warunki panujące w getcie były straszne, odczuwano ciągły niedosyt wody. Część osiedlonych w getcie zbierała pozostawione mienie, które sortowano. Lepsze rzeczy wysyłano do Niemiec dla ofiar bombardowań, pozostałe sprzedawano ludności polskiej.
Funkcjonowanie „żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej” w Siedlcach zostało potwierdzone rozporządzeniem z dnia 28 października 1942 r. dowódcy SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie – Krügera. „Siedzimy w strasznych warunkach w dzielnicy brudnej, zawszonej – pełnej cyganów, którzy stali się naszymi spadkobiercami – w dzielnicy, w której stale wisi śmierć w powietrzu. Nastroje są prawie bez przerwy paniczne. Codziennie zjawiają się nowi ludzie, uciekinierzy z wagonów idących z innych miast: z Łukowa, Węgrowa, Międzyrzeca, Kałuszyna, Sokołowa i wielu, wielu innych. Codziennie słyszymy o tym, że tu powtórzyła się akcja po raz drugi, tam po raz trzeci! Dlaczego nas jeszcze nie ruszają? Tym razem jednak nie łudzimy się. Wiemy, że nas to nie ominie” [IPN, OKBZN, Pamiętnik Cypory Jabłoń-Zonszaj ur. w 1915 r. i zamieszkałej w Siedlcach, s. 11] – zapisała Cypora Jabłoń-Zonszajn.
Jeden z bloków tego getta zasiedlony był już wcześniej przez Romów. Po trzech dniach, 28 listopada, hitlerowcy dokonali likwidacji tego getta [W. Sobczyk, Założenia projektowe na zagospodarowanie terenu cmentarza – pomnika męczeństwa Narodu Żydowskiego w Siedlcach przy ul. Szkolnej. Materiał historyczny i zdjęcia opracował Jontel Goldman, s. 23.] Materiał w posiadaniu Biura Badań i Dokumentacji Zabytków w Siedlcach. W nocy otoczono teren. Nad ranem wypędzono ludzi z domów, ustawiono w szereg po pięć osób i pognano na stację kolejową, gdzie czekały już wagony towarowe, które zawiozły ich do obozu zagłady w Treblince.

Edward Kopówka

9 stycznia 2013