Promocja Dziennka Anny  Kahan

18 kwietnia 2012 r. odbyła się  promocja książki „Dziennk Anny  Kahan. Siedlce 1914-1916”  W  ramach  promocji  odbył  się  Recital W tancbudzie tango, prezentacja  książki, wystawa kapeluszy oraz degustacja dań tradycyjnej kuchni żydowskiej.
„Podróż po marzenia” 
Ukazała się bardzo interesująca książka „Dziennik Anny Kahan Siedlce 1914-1916”. Wyznaczone daty w tytule, tak naprawdę nie są ścisłe. Książka bowiem składa się aż z trzech części. Pierwsza, główna od której pochodzi tytuł,  to Dziennik napisany przez Annę Kahan, w czasie gdy mieszkała w Siedlcach. Kolejne to wspomnienia Moje pierwsze sześć lat w Ameryce oraz autobiograficzne opowiadanie – Moi rodzice uciekli z domu w dwa miesiące po ślubie.
 Autorka – Chana (Anna) Kahan urodziła się w Siedlcach w 1901 roku. Jej ojciec, Abraham Hersz Kahan, był rzeźnikiem, współwłaścicielem jatki. Matka, Rojza z Lubelskich, zajmowała się wychowaniem pięciorga dzieci: Brachy, Chany (Anny), Chaima Lejba, Aarona i Sary. Rodzina mieszkała przy ulicy Jatkowej 8 (obecnie Czerwonego Krzyża)
Po ukończeniu trzech klas rosyjskiej szkoły miejskiej, Chana zamierzała kontynuować naukę w gimnazjum, jednak jej rodziców nie było stać na opłacenie czesnego. W wieku 10 lat rozpoczęła pracę w zakładzie kapeluszniczym Ajzensztadta przy ulicy Warszawskiej 24 (obecnie J. Piłsudskiego). Jako dziewczynka czytała bardzo dużo w jidysz, po polsku i rosyjsku. Po wybuchu I wojny światowej rozpoczęła pisanie dziennika w języku jidysz. Dziennik ten obejmuje okres od 31 grudnia 1914 roku do 26 września 1916, czyli do wyjazdu Anny z jej siostrą Brachą do Ameryki. Chana opisuje w nim: życie codzienne niezamożnej rodziny żydowskiej w Siedlcach, wydarzenia wojenne, których była świadkiem, stosunki pracy w zakładzie kapeluszniczym, życie towarzyskie i kulturalne jej kręgu młodzieży oraz dzieli się wrażeniami z czytanej literatury.
Książka została wydana przez siedleckie Stowarzyszenie tutajteraz (www.tutajteraz.org). Przypisy opracował Edward Kopówka we współpracy z Michaelem Halberem i Moniką Konopką. Anna Kahan, by oddać ówczesne realia, posługiwała się w tekstach angielskich słowami zaczerpniętymi z języków: polskiego, jidysz, hebrajskiego, rosyjskiego i niemieckiego. Autorka używała też polskich słów. W oryginale Dziennika, który był napisany w jidysz, w transkrypcji polskiej, w pozostałych tekstach w transkrypcji angielskiej.
Chana (Anna) Kahan przedstawia na kartach swojego Dziennika rzeczywistość wojenną (okres I wojny światowej) widzianą oczami młodej, lecz niezwykle dojrzałej żydowskiej nastolatki, wchodzącej w dorosłe życie w okresie brutalnej wojny. Chana od najmłodszych lat żyła nadzieją na lepszą przyszłość w Ameryce, bo o tym mówiło się w jej domu. Były jednak okresy, że traciła swój optymizm widząc wszechobecną biedę, nędzę i wykorzystywanie biednych przez bogatych. Sama spotkała się z takim traktowaniem podczas pracy w zakładzie kapeluszniczym. Nie mogła pogodzić się z ilością cierpienia, jakiego doświadczał naród żydowski. Zbyt szybkie dorastanie, brak dzieciństwa, wielkie współczucie i empatia dla innych sprawiły, że Anna zaczęła instynktownie wyczuwać wokół siebie nieszczęście i cierpienie innych. Każdemu chciała pomóc, jednak nie było to możliwe. Ta chęć pomocy bliźnim pozostała jej aż do końca życia (1993 rok).
Chana od najmłodszych lat interesowała się literaturą, poszukiwała w książkach odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Zarówno ona, jak i jej przyjaciele znali i żywo interesowali się literaturą polską, rosyjską, niemiecką, hebrajską oraz jidysz. Chana uważała, że zamykanie się w jednym języku literatury oznacza ograniczanie swoich horyzontów. Wielką literaturę bowiem powinni czytać wszyscy, bez względu na to, w jakim języku została napisana, a najlepiej byłoby przeczytać wszystkie wielkie dzieła w oryginale.
Konieczność ucieczki z Siedlec, podróż do Pińska, następnie do Janowa, Drohiczyna i znowu do Siedlec sprawiła, że rodzina Chany żyła w ciągłym strachu, w obawie przed bombardowaniem i w gotowości do ucieczki w każdej chwili. Anna nie chciała poddać się otaczającym warunkom, które były poza kontrolą, cały czas szukała wybawienia i ratunku, ponieważ za wszelką cenę chciała żyć, przetrwać i doczekać wolności. Otuchy dodawała jej myśl o przyjaciołach, z którymi była bardzo związana. Optymizm Chany popychał do działania całą rodzinę, wydawała się ona najsilniejsza ze wszystkich, pomimo swoich 14 lat, a wizja wyjazdu do Ameryki dawała jej siłę i wiarę w lepsze życie dla całej rodziny. Początkowo plan zakładał wyjazd do Stanów Zjednoczonych ojca Anny, który miał tam dołączyć do krewnych, a następnie ściągnąć tam resztę rodziny. Jednak jako mężczyzna w wielu poborowym nie otrzymał zgody na opuszczenie kraju, dlatego też myśli Kahanów skierowały się na wyjazd Chany i Brachy.
Przelewanie bolesnych myśli na papier dawało jej chwilową ulgę, by wyrzucić z siebie ciągłą tęsknotę, złość na drobiazgi, ból spowodowany cierpieniem innych ludzi i bezsilnością. Irytowała ją małostkowość ludzi, którzy nie mogli zachowywać się inaczej w tych okolicznościach, świadomość, że samemu się takim czasem jest, a także niemożność potępienia ani usprawiedliwienia tego, co się działo. To wszystko sprawiało, że dziewczyna uważała chwilami życie swoje i swojej rodziny za ciężkie i koszmarne.
W pewnym sensie szkoła i nauka trzymały ją przy życiu, ponieważ w ten sposób mogła oderwać się od ciągłego wyczekiwania na wiadomość o możliwości wyjazdu do Ameryki. Nauka stała się jej jedynym schronieniem; ucząc się należała do innego świata, zapominała o gorzkiej rzeczywistości, przenosiła się w przeszłość lub marzyła o przyszłości. Wszechobecne poczucie goryczy nie zdołało odebrać Chanie wiary i nadziei, nie zamieniły jej serca w kamień, jednak nie mogły one walczyć z zimnym sceptycyzmem umysłu, z doświadczeniami rozczarowania i konfliktu. I choć była tylko nastolatką, to doświadczenia wojenne odbiły silne piętno na jej osobowości.
Pod koniec września 1916 roku nadeszła upragniona chwila – Chana wraz z siostrą Brachą wyjechały do Stanów Zjednoczonych, a ich rodzice przybyli tam w 1920 roku. Druga część Dziennika (Moje pierwsze sześć lat w Ameryce) dotyczy właśnie pobytu w USA, gdzie Chana również pracowała jako modystka. I nie poddała się trudnościom związanym ze zmianą kraju, języka, kultury – tu znowu pokazała niezwykłą siłę woli w walce o swoje marzenia.

Mam nadzieję, że książka ta znajdzie szerokie grono odbiorców, bo choć dotyczy Siedlec, to kwestie w niej poruszane są uniwersalne.

Opracowała: Joanna Kierylak- przewodnik w MWiM w  Treblince
Polecamy  artykuły znajdujące  się  na  stronie  Tygodnika  Siedleckiego:
2. „Trzy śluby z biedą i weselem w tle”-http://anetaa.wordpress.com/2012/04/18/oto-jest-zycia-mala-garsc/
Przemówienie Edwarda  Kopówki, kierownika MWiM w Treblince podczas promocji:
Szanowni Państwo
Cieszę się, a właściwie raduję, że z efektem kilkuletniej pracy całego zespołu możecie Państwo się zapoznać, że nasza książka ukazała się drukiem. Anna Kahan, po blisko 100-u latach powróciła do Siedlec. Wiem, że zależało jej na publikacji tych tekstów, ale prawdą jest, że myślała o angielskojęzycznych czytelnikach. To, że siedlczanie chcieli wydać jej „Dziennik” i inne dzieła było  miłym zaskoczeniem dla jej córki Rhody Newman. Kilka słów o pracy nad tą publikacją.
Przechodziłem za granicami kraju szkolenia, których celem była nauka tzw. pracy zespołowej. Do niektórych sposobów takiej pracy podchodziłem z rezerwą i uśmiechem, sądząc, że na polskim gruncie „to jest niemożliwe”. Dzieliłem się tymi wątpliwościami z prowadzącymi i co ciekawe, niezależnie od narodowości, padała odpowiedź „Nigdy nie wiadomo kiedy to, czego tu się nauczysz, przyda się w życiu” (lub „wykorzystasz to”). Tak się stało w przypadku tej publikacji. Spotkałem ludzi, których w różny sposób łączy to miasto, i podjęliśmy współpracę. Jedyną instytucją, która mogła przygarnąć tak niepewną inicjatywę było  „stowarzyszenie tutajteraz” i Agnieszka Janiszewska, przyznam przy okazji, że każdy kto pierwszy raz słyszy tę nazwę ma kłopoty z jej zapisem.
Natrafiając na problemy szukaliśmy życzliwych osób, które fachowo mogły nam pomóc. Proszę sobie wyobrazić, że znajdowaliśmy ich. Ich nazwiska figurują na stronie technicznej i we „Wstępie” do książki. To co miałem właściwie do powiedzenia na temat książki, napisałem właśnie we „Wstępie”. Teraz chciałbym powiedzieć kilka słów o zespole, z którym przyszło mi osobiście współpracować. Zacznę od głowy, czyli prezeski Agnieszki  Janiszewskiej, która jak już wspominałem uznała, że warto to robić i przejęła na  siebie całość spraw organizacyjnych, w tym bardzo ważną rzecz – tłumaczenie.
Początkiem całego przedsięwzięciem jest Michael (dla niektórych Mietek) Halber. To on „odkrył” Chanę Kahan, używam imienia Chana, bo tak w Siedlcach się nazywała, imię Anna zaczęła używać w Stanach. Michael Halber skontaktował się z rodziną Chany, głównie Rhodą Newman, otrzymał jej zgodę na publikację Dziennika i innych tekstów, jak również pozyskał liczne zdjęcia rodzinne, które zostały zamieszczone w tej publikacji.
Kolejną osobą jest Aneta Abramowicz, która charakteryzuje się tym, że   przywiązuje dużą wagę do najdrobniejszych szczegółów. No i oczywiście ja, ale swoją charakterystykę pominę, by nie wzbudzać kontrowersji. Taki wytworzył się zespół na początku. Niestety po 2-3 latach prace stanęły. Każdy coś tam zrobił, zapał minął, sprawa jednym słowem „stanęła w miejscu”. Wówczas prezeska Agnieszka Janiszewska widząc zastój, wprowadziła do zespołu Monikę Konopkę jako redaktora, właściwiej może będzie – redaktorkę. Nie powiem, żeby praca „ruszyła z kopyta”, bo to nie jest w naturze pani Moniki. Ruszyła wolnym tempem, ale do przodu. Niekoniecznie do przodu, bo pani Monika odkryła sporo nieścisłości w tekście i na początku swojej pracy właściwie cofnęła przygotowane już materiały, by były bardziej zgodne z oryginałem. Dzięki niej mamy efekt końcowy, czyli publikację.
Muszę wspomnieć również o Panu Maćku Tołwińskim, twórcy okładki. Okładka jest bardzo ważna, bo od niej zależy często sukces komercyjny, czyli to czy ktoś, kto zobaczy książkę kupi ją czy nie. Obecna okładka jest drugą wersją opracowaną przez pana Maćka. Pierwsza, taki kolaż typowy dla jego twórczości, poddany konsultacjom, nie przeszedł. O co chodzi w tej okładce (omówienie przód – tył).
Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że nie twierdzę, iż współpraca była idealna. Ja jako odpowiedzialny za przypisy chciałem, by były wyczerpujące, tym samym stawały się długie. Pani Monika była innego zdania, twierdziła, że przypisy maja być krótkie. Pan Michael upierał się długi czas przy słowach „Mamusia”, „Tatuś” zamiast „Mameszi”, „Tateszi”. Decydujący głos w tej sprawie miały panie: Monika Konopka – jako redaktorka i Agnieszka Janiszewska – jako wydawca. Ich wyroki, nie zawsze z zadowoleniem przyjmowaliśmy, i pracowaliśmy dalej. Efekt tej pracy możecie Państwo ocenić sami.
W tym roku mija 70-ta rocznica Zagłady żydowskich mieszkańców  naszego miasta, zamordowanych przez Niemców w 1942. Książka nasza ukazuje barwny żydowski świat, który istniał tu przez co najmniej 450 lat, a odszedł bezpowrotnie. Mam nadzieje, że rocznica ta będzie obchodzona i na  inne sposoby w różnych instytucjach i grupach społecznych.
 Za kilkanaście dni będziemy obchodzić kolejna rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Konstytucja ta miała ugruntować silną, demokratyczną i tolerancyjną Rzeczpospolitą. Chana Kahan uczestniczyła i opisała manifestację 3 Maja 1916 r. W dniu tym, siedlczanie przeszli przez miasto w olbrzymim pochodzie i warto podkreślić, ze dzień ten wspólnie świętowali Polacy i Żydzi.
  Mam nadzieję, że lektura tej książki przyniesie Państwu wiele chwil wzruszeń i pozwoli lepiej poznać dzieje naszego miasta.
10 kwietnia 2012